Recenzja filmu

Kamerdyner (2013)
Lee Daniels
Forest Whitaker
Oprah Winfrey

Służba nie drużba

Ubiegły rok 2013 był o tyle ciekawy pod względem filmowym, iż na ekrany kinowe dumnie zawitały dwa głośne tytuły podejmujące tematykę zmagań Afroamerykanów z uprzedzeniami rasowymi, ukazujące
Ubiegły rok 2013 był o tyle ciekawy pod względem filmowym, iż na ekrany kinowe dumnie zawitały dwa głośne tytuły podejmujące tematykę zmagań Afroamerykanów z uprzedzeniami rasowymi, ukazujące temat z dwóch odmiennych perspektyw. O ile Steve McQueen postawił na autentyczną opowieść o czasach niewolnictwa w XIX wieku, tak relatywnie mniej znany reżyser Lee Daniels oparł się na równie prawdziwej historii czarnoskórego kamerdynera, służącego wielu prezydentom Stanów Zjednoczonych przez parę ładnych dekad. Co prawda "Zniewolony..." mocno szokuje m.in. realistycznymi scenami chłosty, ukazującymi głębokie rany pokrywające poharatane plecy bohaterów; niemniej w bezpośrednim porównaniu to właśnie "Kamerdyner" przeważa szalę na swą korzyść, oferując dramaturgię bez egzaltacji przemocą, do tego serwując historię doprawioną sporą dozą humoru. Oczywiście, jak przystało na doborowego służącego, "Kamerdyner" posiada również inne atuty...

Młodziutki Cecil Gaines (Forest Whitaker), jak większość czarnoskórych, pracuje na plantacji bawełny na południu kraju. Po tragedii jaka dotyka jego ojca, chłopak cudem dostaje się do domowej służby, poznając podstawowe zasady nowego fachu. Po paru latach Cecil postanawia opuścić Georgię udając się w nieznane. Przyduszony głodem Gaines pewnego wieczoru włamuje się do sklepu, by ugasić pragnienie i napełnić żołądek. Szczęście w nieszczęściu, nastolatek zostaje przyłapany na gorącym uczynku przez Maynarda (Clarence Williams III), który postanawia dać chłopakowi szansę. Dzięki naukom mentora, Cecil zagłębia kolejne tajniki zawodu, koniec końców trafiając do ekskluzywnego Hotelu Excelsior. Dzięki swej nadzwyczajnej ogładzie i podejściu do gości, Gaines zostaje zarekomendowany do objęcia posady kamerdynera w samym Białym Domu. Od tej pory rozpocznie się długa kariera Cecila, który służyć będzie kolejnym prezydentom Ameryki, w międzyczasie zmagając się z własnymi problemami rodzinnymi...

Najnowszy film Lee Danielsa zaskakuje dwojaką naturą. Z jednej strony "Kamerdyner" to ciekawa opowieść na pograniczu obyczaju, stanowiąca przegląd kolejnych kadencji znamienitych głów kraju Wujka Sama. Z drugiej zaś, obraz równocześnie nakreśla sytuację Afroamerykanów w XX wieku, zmagających się z uprzedzeniami rasowymi oraz aktami pośredniej i bezpośredniej przemocy. Produkcja z Whitakerem ukazuje stopniowe postępy w walce czarnoskórych z dyskryminacją, począwszy od czasów gdy zabicie osoby o czarnej karnacji uchodziło płazem oprawcom, przez niesławną segregację rasową (oddzielne toalety, miejsca w autobusie, itp.), aż po czasy gdy Afroamerykanin obejmujący ważny stołek w Kongresie nie budził większego zdziwienia. Dzięki dwutorowemu rozwojowi fabuły, film ma do przekazania coś więcej niźli tylko ciepłą opowiastkę o służącym w Białym Domu. "Kamerdyner" zestawia bowiem sylwetki znanych liderów walczących o prawa Czarnych z kolejnymi głowami państwa, próbujących z różnym skutkiem doprowadzić do równości rasowej. Parę scen w filmie zapada w pamięć, jednak nie dzięki brutalnym i wizualnie odpychającym obrazom (vide: "Zniewolony...") lecz hartowi ducha ukazanego w sytuacji kompletnego poniżania. By nie zdradzić za wiele, napomknę tylko, iż wielu czarnoskórych Amerykanów decydowało się na walkę z rasizmem poprzez bierny opór, dzielnie znosząc szykany i coraz bardziej agresywne docinki... W filmowej historii pojawia się również, nomen omen, czarna karta historii USA w postaci aktów przemocy ze strony Ku-Klux-Klanu, jednak jest to tylko drobne, choć mocne, wtrącenie.

Co więcej, Lee Daniels udanie nacechował również karierę tytułowego kamerdynera elementami sprzeciwu wobec dyskryminacji, przejawiającego się jednak w zupełnie innym sposobie walki. Jak bowiem stwierdza sam Dr King pod koniec wydarzeń, służący często protestują skuteczniej niż osoby wychodzące na ulicę z bronią w ręku, stawiając dobre maniery, dokładność i sumienność ponad brutalną siłę. Pomimo specyficznej formy oporu, życie Cecila w ścianach Białego Domu ma również sporo elementów humorystycznych związanych z osobistościami zarządzającymi krajem. Jeden z prezydentów dosłownie traktuje przykazanie służby mającej "sprawiać wrażenie nieobecnych", załatwiając swoje potrzeby na sedesie przy otwartych drzwiach i asyście dzielnie trwającego na posterunku Gainesa. Inne zabawne sceny obejmują głównie osobę Cartera Wilsona (Cuba Gooding Jr.), który raz po raz raczy swych współpracowników kolejnymi niewybrednymi opowiastkami o swych rzekomych podbojach miłosnych. Jedna z jego opowieści prawi o wsadzaniu dwóch pięści w... ekhm, nos. Niby błazen, ale na swój sposób zabawny, wprowadzający nieco rozluźnienia do momentami smutnej opowieści.

Ciekawie zarysowany został wątek życia osobistego Cecila, harującego jak wół celem utrzymania dwóch synów oraz żony. Pani Gaines (Oprah Winfrey) zmaga się bowiem z uzależnieniem od alkoholu, zaś młodszy Charlie i starszy Louis cierpią na brak wciąż nieobecnego ojca. Rewelacyjnie wypadł motyw przemiany starszego potomka, który ze stosunkowo nieśmiałego młodzieńca przeistacza się w prawdziwego bojownika o wolność, by potem... cicho, sza. Losy Charliego także potoczą się w nieoczekiwany sposób, rzucając chłopaka do innego kraju. Relacje rodzinne Cecila ukazane zostały zatem na równi ze służbą i walką o równość, przeplatając się i uzupełniając w momentami dramatyczny sposób.

Jeśli w "Kamerdynerze" jest jakiś element, który z miejsca zasługiwałby na złotą statuetkę Oscara, to byłaby nim obsada produkcji. Plejada gwiazd w pierwszo i drugoplanowych rolach niemalże przytłacza widza, z każdą sceną oferując kolejną znaną twarz. Niestety, o ile pod względem warsztatu gwiazdorzy wypadają dobrze, tak pod względem fizys dobór aktorów to często przysłowiowe pudło. Kolejni prezydenci, pomimo starań charakteryzatorów, średnio przypominają swoje rzeczywiste odpowiedniki. Robin Williams z gustowną łysinką "robi" za Eisenhowera, Liev Schreiber odgrywa Johnsona, zaś James Marsden i Alan Rickman wcielają się odpowiednio w JFK i Reagana. Celowo pominąłem odchodzącego w niesławie Nixona, któremu lica użyczył John Cusack. Niestety, wspomniany aktor w roli pierwszego prezydenta zmuszonego do opuszczenia urzędu nie sprawdził się właśnie ze względu na brak podobieństwa do odgrywanego polityka. Nawet zmierzwiona fryzura i zamglony wzrok po wycieknięciu do mediów afery "Watergate" nie pomogły. Na osłodę widz otrzymuje jednak dobrze postarzanego Whitakera (wszak akcja rozgrywa się na przestrzeni wielu dekad) oraz Oprah Winfrey w roli jego żony zmagającej się z pociągiem do wysokoprocentowych trunków. Innymi słowy, lista płac to rewelacja... na papierze, w praniu wypadając ledwie dobrze.

Pomimo deszczu różnorakich nagród i nominacji, "Kamerdyner" to zaledwie solidne rzemiosło, z zacięciem na film o głębszym przekazie. Sytuacja z obrazem Danielsa wygląda analogicznie do szumu otaczającego produkcję "Zniewolony..." - z przeogromnego Cumulusa stosunkowo rzadki opad. "Kamerdyner" cierpi na parę dłużyzn, jednak dzięki wątkowi walk czarnoskórych Amerykanów z dyskryminacją oraz poprzez ukazanie problemów rodzinnych samego Cecila, po seansie widz nie powinien czuć się zawiedziony. Zwłaszcza po obejrzeniu ostatnich scen, w których kamerdyner zmierza na spotkanie z innym Afroamerykaninem piastującym bardzo ważny urząd... Solidne rzemiosło.

Ogółem: 7+/10
W telegraficznym skrócie: " Kamerdyner " wygląda nieco niczym kino "robione" typowo pod Oscary; porządny obyczaj z domieszką humoru + znane nazwiska niezbyt dobrze dobrane do swych ról (niemniej plejada gwiazd na plakacie stanowi skuteczny wabik na widza); ciekawie ukazane zmagania Afromerykanów z rasizmem udanie przeplatają się z wątkiem służby głównego bohatera w Białym Domu. Ogółem, solidny lecz nierewelacyjny film.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Najpierw Steven Spielberg w swoim "Lincolnie" opowiedział historię prezydenta, który uchwalił XIII.... czytaj więcej
Żywot człowieka poczciwego usłany różami zazwyczaj nie jest, ale realizując wizję amerykańskiego snu... czytaj więcej
Twórcy "Kamerdynera" zabierają nas w podróż w czasie przez prawie sto lat historii Stanów Zjednoczonych i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones