Z ciekawości zajrzałem na forum żeby przekonać się jak internauci oceniają ten film.
Ponieważ część z nich używa w swoich wypowiedziach słów"kapitalny", "znakomity" itd -poczułem się sprowokowany do wyrażenia swojej opinii nt. tego "dzieła".
Muszę tu przyznać że panu Chapmanowi udało się skompletować bardzo ciekawą obsadę i spodziewałem się naprawdę miło spędzonego wieczoru.
Zamiast tego otrzymałem przekaz skrajnie przejaskrawiony. Moim zdaniem dosłownie każde zdanie wypowiedziane w filmie przez grające w nim postaci skonstruowane było w ten sposób, aby ukazać głownego bohatera jako totalnego luzaka, zdeklarowanego ateistę, ale nieomylnego, potrafiącego "zagiąć" w rozmowie na argumenty każdego - nawet policyjnego negocjatora, czy maniakalnego "ekstermistę- katola".Otóż Gavin gdziekolwiek by sie nie pojawił, wzbudzał zainteresowanie , był taki elokwentny,zakumplowany z gejem chorym na aids którego wszyscy odrzucili- poprostu idol.Na przeciw niego postawiono samych popapranych katolików- małżeństwo w którym mąż jest potworem, a żona stłamszona psychicznie i fizycznie, policjant, którego żona (oczywiście też b. pobożna)urodziła mu gromadę dzieci nie mówiąc że nie są jego . Nie jestem zbyt pobożny,
ale zawarte w filmie scenki typu: koleżanka z pracy z wibratorem w ręku mówiąca że opisze go na uczelni jako święty dla niej, albo wspomniany policjant który na koniec zyskawszy już "świadomość" stwierdził przy rodzinnym stole że "dzisiaj nie będziemy się już modlić" rażą mnie i tylko utwierdzają w przekonaniu, że autor scenariusza chciał mną manipulować.
Finałowa scena w której kryształowy luzak Gavin oddaje życie za dziewczynę i swoje poglądy
jest tak sztucznie nienaturalna, że za cały film stawiam tróję na szynach.Pozdrawiam Forumowiczów.